W okresie średniowiecza Kościół starał się wpoić wiernym przekonanie, że człowiek cnotliwy powinien ze spokojem oczekiwać śmierci. Literackim przykładem takiej postawy są nie tylko żywoty świętych, ale i pieśni rycerskie, których bohaterowie giną z przeświadczeniem, że zasłużyli na zbawienie, bo do końca wypełnili swój obowiązek wobec pana feudalnego i nie splamili rycerskiego honoru. Wystarczy przypomnieć fragment "Pieśni o Rolandzie".
W praktyce jednak kaznodzieje bardzo często starali się przedstawić grozę śmierci, aby skuteczniej odwrócić uwagę wiernych od spraw tego świata, nakłonić do wyrzeczeń. Akcentowano wówczas ohydę rozkładu ciała, ukazując bezcelowość jego pielęgnacji oraz wszechwładzę śmierci, której podlegają wszyscy ludzie. Już w XII i XIII wieku pojawiają się w Europie utwory skłaniające do refleksji na te ponure tematy, ale szczególne nasilenie zainteresowań problemem śmierci przypada na wieki XIV i XV, okres wielkich napięć i niepokojów, krwawo tłumionych ruchów społecznych, wojen i wyjątkowo wówczas grożnych epidemii, dziesiątkujących ludność południowej i zachodniej Europy. Człowiek ówczesny żył w poczuciu ciągłego zagrożenia, wobec którego wszystko stawało się marne i znikome. Myśl o śmierci podsuwał już nie kaznodzieja, nawołujący do pobożności, ale codzienna rzeczywistość i ona wymagała od ówczesnego człowieka, aby jakoś poradził sobie z tym problemem.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz